W świetle ostatniego wyroku TSUE w sprawie polskiego kredytu indeksowanego do CHF[1], unieważnienie umowy kredytowej na skutek zastosowania przepisów o klauzulach niedozwolonych stało się prawdopodobnym scenariuszem rozstrzygnięcia procesu. Choć Trybunał przyznał pierwszeństwo innemu rozwiązaniu ( tzw. „odfrankowaniu”), to jednocześnie podkreślił, że jeżeli okaże się ono niemożliwe (bo np. sprzeczne z przepisami lub niedające się wykonać) to umowa nie powinna być uzupełniana[2] i należy ją unieważnić. Na temat skutków takiego działania powstało już wiele opinii, ostatnio w tej sprawie głos zabrała także prof. Ewa Łętowska[3], znana z przemyślanego i wyważonego stanowiska, uwzględniającego nie tylko zagadnienia teoretyczne ale także praktyczne problemy. Co dziś nowego możemy powiedzieć na temat skutków unieważnienia?
Zacznijmy od ustalenia tego których umów unieważnienie może dotyczyć. Komentatorzy odwołując się bowiem do procesu Państwa Dziubaków, zwracają uwagę, że wyrok TSUE jest istotny tylko w sprawach indeksowanych. Wydaje się jednak, że jest to błędny pogląd. Rozważania Trybunału mają bowiem dużo bardziej uniwersalny charakter i są sformułowane w sposób umożliwiający ich bezpośrednie zastosowanie również w sprawach kredytów denominowanych. Te ostatnie są zresztą na stwierdzenie nieważności narażone jeszcze bardziej, gdyż klauzule niedozwolone określają w nich sposób wykonania głównego świadczenia. Podsumowując, wyrok TSUE pozwala na unieważnienie zarówno umowy indeksowanej jak i denominowanej, a zwłaszcza tej ostatniej.
Kolejnym istotnym rozstrzygnięciem TSUE jest przesądzenie, że dla określenia negatywnych skutków unieważnienia umowy należy brać pod uwagę datę sporu, a nie jej zawarcia (teza 50 i 51). Bank nie może się więc bronić argumentem, zgodnie z którym unieważnienie umowy jest niemożliwe, gdyż prowadziłoby do poszkodowania konsumenta na dzień zawarcia umowy (np. w takiej sytuacji konsument nie mógłby nabyć nieruchomości). Takie zdanie Trybunału może jednak stanowić swego rodzaju „miecz obosieczny”. Jak twierdzi prof. Ewa Łętowska, stanowi bowiem wskazówkę co do właściwej kondykcji o czym dalej.
Po unieważnieniu umowy należy dokonać rozliczenia wzajemnie poczynionych świadczeń na podstawie przepisów o bezpodstawnym wzbogaceniu. W ramach instytucji bezpodstawnego wzbogacenia można jednak wyodrębnić kilka kondykcji, czyli „rodzajów” wzbogacenia. Jest to kwestia niezwykle istotna, gdyż kondykcja wskazuje m.in. na moment, w którym rozpoczyna się bieg terminu przedawnienia roszczenia. Pani Profesor wskazuje na dwa możliwe rozwiązania:
- condictio indebiti – gdy spełniający świadczenie w rzeczywistości wcale nie był zobowiązany,
- condictio causa finita – odpadnięcie podstawy prawnej, która istniała w chwili spełnienia świadczenia, a odpadnięcie nastąpiło później,
a my wskazujemy na jeszcze trzecie:
- conditio sine causa – gdy czynność prawna zobowiązująca do świadczenia była i jest nieważna.
Kondykcja o której mowa w pkt 1 i 3 wskazuje na nieistnienie umowy od samego początku (ex tunc). Oznacza to, że podstawy do wypłaty i spłaty nigdy nie było, a wyrok sądu tylko to potwierdza (ma charakter deklaratoryjny). W takim wypadku, niezwykle dla kredytobiorcy korzystnym, bieg terminu przedawnienia jest wyznaczony przez wypłatę kredytu. To oczywiście przesądza o przedawnieniu ewentualnego roszczenia banku. W miejsce niego obrońcy kredytów próbują formułować roszczenia zastępcze, np. o wynagrodzenie za korzystanie z pieniędzy lub o zwrot odsetek ustawowych. Te jednak nie znajdują dostatecznego oparcia w przepisach prawa, o czym wspomina Pani prof.: „nie ma mowy o dokonywaniu tu jakichś przeliczeń wynagrodzenia banku, waloryzacji świadczeń czy ich miarkowaniu, albo nawet stosowaniu art. 5 k.c. czy art. 1171 § 1 k.c.”
Jednocześnie jest ona zdecydowaną zwolenniczką drugiej z wymienionych kondykcji. W tym przypadku mamy do czynienia z umową, która dopiero stała się nieważna na mocy konstytutywnego wyroku sądu. To właśnie na tą kondykcję miałaby wskazywać teza 50 i 51 wyroku TSUE. Skoro bowiem o nieważności umowy może decydować aktualna sytuacja, to również jej nieważność zachodzi dopiero teraz. To z kolei prowadzi do nieprzedawnienia roszczeń z tytułu bezpodstawnego wzbogacenia. Bank ma więc zielone światło by domagać się od kredytobiorcy zwrotu kwoty kredytu, którą można jednak obniżyć poprzez potrącenie z należnościami uiszczonymi przez „frankowicza”.
_____
[1] Można je znaleźć tutaj: http://curia.europa.eu/juris/document/document.jsf?text&docid=218625&pageIndex=0&doclang=PL&mode=req&dir&occ=first&part=1&cid=1931770&fbclid=IwAR14pw2-ZRteqOyGkX8z11iVBuxku-o5Z-xqUdR8yK1eaGIixmxK4mTRZ44
[2] Trybunał przyznał możliwość uzupełniania umowy, jednak tylko w wypadku istnienia przepisu dyspozytywnego, który zapewniałby konkretne rozwiązanie (nie może być klauzulą ogólną).
[3] Artykuł można znaleźć tutaj: